Komu przeszkadza Sparta Wrocław?
Prawdopodobnie ominęła Was ta informacja, ale WTS Sparta Wrocław pobiła właśnie rekord sprzedaży biletów na Speedway Grand Prix. Swój własny rekord dodajmy. Niestety, tzw. branżowe media pominęły tę informacje, zajęte innymi, znacznie ważniejszymi dla tej dyscypliny tematami.
Okazuje się, że stadiony w Polsce w błyskawicznym tempie wyprzedaje nie tylko Dawid Podsiadło. Żużel też radzi sobie z tym całkiem nieźle. Dyscyplina od lat ignorowana przez mainstreamowe media z wieczną łatką sportu niszowego. Prawda jest jednak taka, że żużel w Polsce staje się niezwykle popularny. Frekwencją na stadionach i oglądalnościami w telewizji potrafi nie tylko dorównać, ale nawet przebić piłkarską Ekstraklasę. Wydawać by się mogło, że to idealny moment na to, by uderzyć ze zdwojoną siłą i ugruntować pozycję sportu żużlowego w świadomości Polaków. Tak zwane „żużlowe media” mają jednak inne priorytety.
Przykład Betard Sparty Wrocław jest chyba najbardziej czytelny, choć od razu trzeba dodać, że nie jedyny. We wtorek wrocławski klub ruszył ze sprzedażą biletów na sierpniową rundę Speedway Grand Prix. W zeszłym roku impreza na Olimpijskim została okrzyknięta najlepszym GP od wielu lat, a nawet najlepszym w historii cyklu. Największy polski portal piszący o żużlu słowem nie zająknął się o tej sprawie. Kibiców żużla w całej Polsce pozostawiając bez możliwości łatwego dotarcia do tej informacji, choć przecież wielu z nich traktuje ten portal jako swoje jedyne źródło wiedzy o wydarzeniach z „żużlowego podwórka”.
Dalej było jeszcze ciekawie. Po 5 minutach od uruchomienia sprzedaży, wszystkie miejsca na Olimpijskim znalazły się w koszykach kibiców. Po internetowych grupach krążą zdjęcia kibiców próbujących swoich sił na 3-4 komputerach ustawionych obok siebie. Tradycyjnie już, system biletowy z którego korzysta Sparta ugiął się pod naporem chętnych co skutkowało sporymi opóźnieniami i frustracją kibiców. Mimo to dwie godziny po rozpoczęciu sprzedaży klub mógł odtrąbić sukces – w sprzedaży pozostały wówczas już tylko bilety stojące i tzw. vipowskie. To absolutny rekord w światowym żużlu. Rok wcześniej Spartanie także pobili rekord cyklu Speedway Grand Prix standardy wyprzedając miejsca siedzące w 24 godziny. Czy o historycznym wyczynie polskiego klubu napisały największe portale, które żyją z popularności tej dyscypliny? Oczywiście, że nie.
Embargo informacyjne nałożone na Betard Spartę widoczne jest od dawna. Jeśli zajrzycie na podstronę poświęconą wrocławskiemu klubowi w największym żużlowym portalu możecie przeczytać dziesiątki artykułów dotyczących domniemanego złamania procedur antydopingowych przez Maksyma Drabika – tutaj bez ogródek nazywanego wpadką dopingową, lub ewentualnie mającej już kilka miesięcy „afery” związanej ze złożonym przez Macieja Janowskiego i wspomnianego Drabika L4 zwalniającym ich z występu w towarzyskim meczu kadry. Informacje o działalności klubu? Jedna – mająca potencjał „aferowy” informacja o zawarciu kontraktu z braćmi Curzytkami.
Dlaczego żużlowe media przedstawiają jeden z najmocniejszych klubów ligi wyłącznie w ten sposób? Powodów może być kilka – od personalnych konfliktów, jak w przypadku redaktora Wojciecha Koerbera, który nie ukrywa niechęci do klubu z Wrocławia i z zegarmistrzowską precyzją wbija kolejne szpilki Sparcie w niemal każdym tekście, którego jest autorem – aż po wspomniany już potencjał „aferowy”. Wrocław to nie tylko mocny ośrodek, z którym rywalizuje niemal cały kraj, ale także bardzo duże jak na żużlowe standardy miasto. Wielu kibiców jest zatem naturalnie „uprzedzona” do klubu z tego miasta i chętnie „klika” nieprzychylne mu artykuły. Nie ma tym zresztą nic dziwnego. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku wielu klubów w Polsce i na świecie. W angielskiej piłce najmniej lubianym klubem jest stołeczny Arsenal, nie tylko ze względu na to, że nie lubią go niemal wszyscy kibice spoza Londynu, ale także na długi okres bardzo dobrych wyników za kadencji Arsene’a Wengera.
Należy jednak zadać otwarte pytanie, czy chęć krótkotrwałego zysku na wyświetleniach, czy prywatne wojenki dziennikarzy powinny rzutować na całą dyscyplinę. Czy naprawdę nie warto chwalić się tym, że polski klub dwa lata z rzędu bije rekordy sprzedaży biletów na najważniejszą imprezę w całej dyscyplinie? Wreszcie czy media nie powinny dochowywać przynajmniej obowiązku informacyjnego, by nie zostawiać kibiców bez dostępu do ważnych dla nich informacji? Warto zrozumieć, że Wrocław, Gorzów, Rybnik czy Rawicz grają tak naprawdę do jednej bramki. Wszystkie żużlowe ośrodki muszą walczyć o popularność i rozwój dyscypliny. Nie można chować sukcesów – jak ten z Wrocławia czy choćby zwycięstwo Bartosza Zmarzlika w plebiscycie na najlepszego sportowca roku – za wymyślone przez media wyłącznie dla potrzeby zysku „afery”, które wyłącznie ośmieszają dyscyplinę.